Alpinista
Blondynka de lux. Wysoka do nieba, z dorodnym cieniem.
Przez niebezpieczny moment czuł potrzebę zwierzeń, że się tego cienia nie boi, ba, marzy, by go ogarnął! Ale, że wiele z tego, co mówimy do obcych w barze, mówimy, by sie popisać, milczał.
Wpatrywał się w nią tylko jak przez wizjer aparatu, albo lornetkę. Wyglądało na to, że z naukową precyzją opracowuje logiczny system, nanosi na mapę punkty orientacyjne. Mamrotał coś przy tym i wzdychał. „Wspinałbym się…” – oświadczył nagle.
Podobam się Panu? Zapytała, a może stwierdziła Blond Góra z cieniem przechodząc obok i nie czekając na odpowiedź zniknęła.
Gdy już opadło zdumienie, wdaliśmy się we wrzaskliwą dyskusję na temat niedostatku świętości w naszych czasach.